Ambicje są zawsze wrogiem spokoju.
Stefan Pacek
Pan Marcin Wróbel był na wakacjach, a mimo to ciągle się gdzieś spieszył. Biegał z jednego miejsca w drugie i nie przystawał ani na chwilę. Nie zatrzymały go nawet tańczące na piasku przepiękne fale. Ani szumiące z wiatrem sosny. Ani nawet księżyc w pełni, tak pękaty, że wydawało się, że zaraz wybuchnie. Nic. Pan Marcin Wróbel zawsze się spieszył. Aż tu nagle pewnego popołudnia, podczas cudownego zachodu słońca, pan Marcin dosłownie przykleił się do ziemi. Ani kroku dalej! Dziwna sprawa. Mógł poruszać nogami, miał też czucie w stopach, a mimo to nie mógł ich podnieść. Zupełnie tak, jakby ktoś przybił go do ziemi. Nie wiedział co robić.
– Stój! – krzyknęły klapki pana Wróbla chórem, zupełnie jak gdyby już wcześniej ćwiczyły tę kwestię. – Tak, to my, klapki, i zawsze chodzimy tam, gdzie nam każesz. Zawsze. Bez słowa skargi. Cały czas chodzimy za tobą. Ale koniec z tym! Zatrzymaj się na chwilę! Jesteśmy przecież na wakacjach. Popatrz, jaki piękny zachód słońca – powiedziało obuwie.