Katarzyna Byczkowska ukończyła studia pedagogiczne oraz pracowała m.in. jako opiekunka i terapeutka w domu dla osób niepełnosprawnych intelektualnie. Założyła leśne przedszkole Ecoludek w Małkowie w woj. pomorskim. Wywiad prowadzi Ewa Kaleta.

EK: Leśne przedszkole – brzmi intrygująco. Na czym polega edukacja leśna?

KB: W Skandynawii istnieje od lat 50. XX wieku, jest to jedna z form wychowania przedszkolnego i szkolnego. Główne założenia tej idei to dawanie dzieciom możliwości rozwoju jak najbliżej natury, poznawanie otaczającego świata bez względu na panujące na dworze warunki. To również podążanie za dzieckiem jako liderem, bez nacisku na dużą liczbę dodatkowych zajęć, wypełniania czasu zabawami w budynku. Skoro można w tym czasie poleżeć na trawie, poobserwować chmury, pooglądać motyle, krople deszczu, wspiąć się na drzewo czy też kamienie, swobodnie pobawić się w towarzystwie kolegów i koleżanek – po co siedzieć w sali?! Taka forma edukacji to dla dziecka nie tylko poznawanie natury, ale również poznawanie i doświadczanie samego siebie, swoich uczuć, ograniczeń. Natura to taki naturalny poligon, jak ogromna sala doświadczania świata. Nie chodzi o wypełnianie dziecięcego czasu w każdej minucie zajęciami proponowanymi przez dorosłego. Pozwala to kilkulatkom rozwijać kreatywność. Jest też czas na sprzeczki i zawieranie kompromisów. To wszystko jest dzieciom bardzo potrzebne, aby mogły się poczuć pewnie same ze sobą, bo to podstawa dalszego rozwoju. Dziecko wyposażone w takie kompetencje będzie lepiej radzić sobie w szkole, gdy dojdzie więcej obowiązków i bodźców.

EK: Czy to, że jest pani mamą, miało wpływ na założenie przedszkola?

KB: W 2009 roku jako mama powracająca na rynek pracy chciałam dalej być ze swoim dzieckiem i postanowiłam otworzyć żłobek. Po dwóch latach zaczął kiełkować mi w głowie pomysł, aby otworzyć przedszkole. Potem razem z moim mężem spotkaliśmy się z przedstawicielami Duńskiego Klubu Ekologicznego SFOF. Oni znają mojego męża od dzieciństwa, bo dorastał w Kaszubskim Uniwersytecie Ludowym, z którym Duńczycy zrealizowali wiele projektów ekologicznych. To spotkanie po latach, rozmowy o naszych planach zaowocowały naszym wyjazdem do Danii. Pojechaliśmy w 2013 roku, aby zobaczyć jak działają duńskie przedszkola. To była moja podróż życia. Do dziś pamiętam to uczucie, kiedy nie mogłam się nadziwić, że przedszkole można tak prosto, zwyczajnie prowadzić. Proste budynki, biel, ogródki warzywne, zwykłe kłody drewna na placu zabaw, miski, drewniane łyżki, błoto, hamaki, rowerki, maliny i inne owoce, folie z warzywami, ale też szyszki, patyki, sznurek, kamyki, gałęzie, liście, kwiaty, wiaty na ogniska – to wszystko dla dzieci. Do tego maluchy wymieszane wiekowo i ten spokój, że każde dziecko zdąży się przygotować do szkoły, że ważniejsze są inne rzeczy, takie jak poznawanie siebie, swoich emocji, doświadczenie świata. Już wtedy, będąc w Danii, wiedziałam, że nasze przedszkole nie będzie zwykłe, że choć po części postaram się przenieść to, co tam zobaczyłam i poczułam. Duńskie placówki, które odwiedziliśmy, były różne – jedne bez budynku, inne z budynkiem. Po powrocie do Polski wiedziałam, że aby według przepisów założyć przedszkole, muszę mieć budynek. Wtedy też przyszła myśl, że w takim razie ten budynek będzie też inny – ekologiczny. Dlatego mamy akustyczny sufit z wełny drzewnej, pompy ciepła, rekuperację, elektrownię słoneczną, oświetlenie z czujnikami obecności.

EK: Czy w leśnym przedszkolu stosuje się jakieś konkretne metody pracy z dziećmi?

KB: Wizyty w Danii, bo na przestrzeni lat było ich kilka, to również inspiracje we wszystkim, zapiski w zeszycie, zdjęcia. Do dziś współpracujemy z kilkoma placówkami z Djursland. Nie znalazłam tam jednak oznaczonej jasno metody. Rodzice często porównują nas do przedszkoli Montessori, jednak ja nie lubię takich określeń. Po prostu jesteśmy leśnym przedszkolem, 80% czasu w ciągu roku spędzamy na łonie natury. U nas to dzieci nadają ton naszej pracy.

EK: Jak wygląda dzień? Co właściwie robią dzieci?

KB: Codziennie jesteśmy w lesie – nie wychodzimy tylko wtedy, gdy temperatura spada poniżej -15° C, jest burza albo wichura. Nasz dzień w zależności od pory roku rozpoczyna się w budynku, gdzie zbierają się dzieci. Wspólnie z nimi przygotowujemy śniadanie dla wszystkich oraz drugie śniadanie i podwieczorek (mamy specjalnie dostosowaną do tego kuchnię, w której maluchy i dorośli pracują na tym samym poziomie). Zbieramy wszystkie potrzebne nam rzeczy, bidony z wodą, materiały do prac i wyruszamy do lasu. To tam odbywają się zajęcia edukacyjne. Realizujemy podstawę programową MEN, mamy też język angielski. W lesie jemy drugie śniadanie. Dzieci mają czas na swobodną zabawę, obserwację przyrody, śpiewanie. W plecaku wychowawcy zawsze znajdzie się lupa, woreczek, sznurek, książka, którą można poczytać, kartki i kredki. Na obiad wracamy do naszej bazy, czyli do budynku. Po podwieczorku znowu wychodzimy na dwór. Na placu zabaw robimy ogniska pod wiatą, mamy ogromną piaskownicę, szałasy i swój ogródek, jest duży chodnik, po którym można malować kredą. Gramy także w gry zespołowe. Zależy nam również na zaangażowaniu rodziców, dobrych relacjach i fajnej społeczności, dlatego gdy tylko jest okazja, spotykamy się, organizujemy pikniki, warsztaty, występy. Wspólnie zbudowaliśmy kuchnię błotną w lesie. W tym roku odbyła się nocka w przedszkolu – taka z rodzicami, z namiotami na placu zabaw, przy ognisku do nocy, z filmem wyświetlanym na ścianie altany, popcornem. Rano wspólnie z dziećmi przygotowałam jajecznicę w kuchni. Cieszyliśmy się dobrą pogodą i po prostu byliśmy razem. Na pewno będziemy powtarzać takie nocowanie.

EK: Kto pracuje w przedszkolu?

KB: Celowo nie używam słowa nauczyciel, wychowawca, ponieważ każdy dorosły przebywający z dziećmi w jakiś sposób je wychowuje. Szczególnie istotne jest, by maluchy czuły, że dorośli potwierdzają zasadę: Nie ma złej pogody, jest tylko złe ubranie, że im również sprawia radość obserwowanie natury i doświadczanie jej, że są otwarci, nie boją się szukać czy przyznać, że czegoś nie wiedzą. Nasi dorośli to silne kobiety, odporne na złą pogodę, wytrzymujące codzienne ubieranie i rozbieranie, często kilku warstw ubrań w porze jesiennej i zimowej, mistrzynie zakładania palczastych rękawiczek na 40 rączek. Ogarniające zagubione czapki i szaliki, dbające o ciepłą herbatę, ale też uczące i wychowujące empatyczne osoby.

EK: Czy zabawa w lesie jest bezpieczna dla maluchów?

KB: Las, jak każde miejsce, może być niebezpieczny. Ważne jest ustalenie i powtarzanie zasad, które w nim obowiązują. Przez ponad sześć lat nie zdarzył nam się żaden groźny wypadek, jednak siniaki i zadrapania są na porządku dziennym. Ale – jak mówimy – to swojego rodzaju medale za odwagę. W lesie są też pszczoły, komary i kleszcze, przed którymi staramy się chronić odpowiednim strojem, specyfikami do smarowania i psikania. Zawsze mamy też ze sobą podręczną apteczkę.

EK: A co na to dzieci? Podoba im się taka forma zajęć w przedszkolu?

KB: Widzimy, jak dzieci się zmieniają. Na początku, kiedy jesteśmy w lesie, nie wiedzą, co robić, są bardzo ostrożne w eksplorowaniu, starają się nie brudzić. Po jakimś czasie jednak łapią bakcyla i już nie chcą wracać do budynku. Często trafiają do nas maluchy, które w tradycyjnej placówce miały problem lub też problem z nimi mieli wychowawcy. Rodzice, zapisując je do nas, mówią: Potrzeba im ruchu, wybiegania, ciągle słyszymy, że jest niegrzeczny/niegrzeczna, że nie chce się bawić, nie słucha. Bodźce, które dzieci dostają w lesie, różnią się od tych, które mają w kolorowych salach z bajkami i tablicami multimedialnymi. Przyroda pozwala się wyciszyć, uspokaja, daje możliwość zatrzymania i złapania oddechu. Przebywanie w naturze uczy też dbania o nią. Dzieci po naszym przedszkolu są znacznie bardziej rozwinięte zarówno fizycznie, jak i przyrodniczo, znają swoje możliwości. Nasi absolwenci są teraz w szkole podstawowej i często słyszę od ich rodziców, że nadal wychodzą na dwór bez względu na pogodę i czerpią z tego radość. I to jest najlepsza rzecz, jaką mogłabym usłyszeć.

źródło: Wysokie Obcasy, numer 1/2022

fot. sylwiaiwan.online

#arkusze #autyzm #BożeNarodzenie #ciekawostki #czytanie #edukacja #ekologia #emocje #empatia #integracja #jesień #kolorowanie #kolory #kreatywność #lato #lekcja #logiczne #logopedia #matematyka #mindfulness #mózg #parenting #percepcja #przedszkole #przyroda #psychologia #rewalidacja #rozwój #scenariusz #scenariusze #sensoryka #szkoła #terapia #toksyczni #uwaga #uważność #wiosna #WWRD #zabawa #zabawy #zajęcia #zajęciaspecjalistyczne #zwierzęta #ćwiczenia #żłobek


Jedna odpowiedź do „Leśne przedszkola dla dzieci czyli Jak było w Danii?”

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: