Youtuber, tiktoker i influencer to wymarzone zawody dla niemal połowy młodzieży w wieku 10-15 lat

Program ramowy jest taki: najpierw cenne porady w nagrywaniu filmików na TikToku. Potem warsztaty z trendów i poznawanie tajnika algorytmu DC, by zwiększyć zasięgi. Popołudniami sztuka tworzenia chwytliwych hasztagów, a do tego wprowadzenie do aktorstwa, warsztaty z odgrywania scenek i tworzenia tła. To program tegorocznych kolonii dla dzieci w wieku 8-14 lat Majery TikTok Camp w Suchedniowie. Nie szukajcie ich w internecie, bo i tak wszystkie miejsca są już dawno wyprzedane.
– W tym roku mamy tiktokerów z the_happyfamily.

W zeszłych latach była Julka Żugaj, jej siostra Sonia, Colorowyy, Ksenia Wojciechowska. Ale największy szał jest
na Team X. Rodzice dzwonią i tylko pytają, który tiktoker będzie w tym roku na obozie, i kupują w ciemno
– mówi Maciej Majer, właściciel firmy, i dodaje: – Mnie to szaleństwo na punkcie TikToka nie dziwi. Dzieci widzą tę
sławę, prezenty, sesje zdjęciowe, celebrytów i też tak chcą, bo to łatwe pieniądze.

Autorytet tylko mrozi


Nie wiadomo, ilu ich jest, ale bezpieczne szacunki mówią, że dziś mamy w Polsce około 220 tys. osób, które można nazwać influencerami. I będzie ich więcej, bo youtuber, tiktoker czy influencer to wymarzone zawody dla niemal połowy młodzieży w wieku 10-15 lat.
W rankingu 10 osób, które w największym stopniu wpływają na wybory konsumenckie i poglądy na świat młodych,
ośmiu to przedstawiciele świata online.Z kolei dla osób powyżej 35. roku życia świat influencerów online zdaje się nie istnieć – wynika z badania ARC Rynek i Opinia oraz Dentsu Aegis Network Polska. Dla młodych ludzi twórcy internetowi – w przeciwieństwie do celebrytów znanych z mediów tradycyjnych – są postrzegani jako bardziej autentyczni. Aż 40 proc. nastolatków deklaruje, że dzięki nim ma poczucie bycia lepiej rozumianymi. Dlatego to właśnie w sieci młodzież szuka dziś odpowiedzi na najważniejsze pytania i je tam znajduje. A na pytanie, kto w „realu” jest dla nich autorytetem, odpowiada: nikt.

To znak czasów – jeszcze w 2009 r. sondaż Millward Brown SMG/KRC na zlecenie „Rzeczpospolitej” pokazy-
wał, że w rankingu młodzieżowych autorytetów wysokie miejsca zajmował m.in. Jurek Owsiak (40 proc. wskazań),
Szymon Majewski (30 proc.), Kuba Wojewódzki (32 proc.) i Wojciech Cejrowski (27 proc.). Oznacza to, że najwyższy czas pożegnać się ze słowem „autorytet” i schować je do szuflady, gdzie trzymamy takie dziwne słowa jak „automobil” i „autoklaw”. Autorytet dzisiaj raczej mrozi, używając najmodniejszego słowa młodzieżowego zeszłego roku. Był nam potrzebny w świecie hierarchicznym. W internecie nie ma żadnego znaczenia, bo tam nie ma hierarchii, jest totalnie płasko.

– Mnie się wydaje, że młodzi w ogóle w sieci nie szukają autorytetów, ale po prostu ludzi, którzy są w czymś dobrzy,
inspirują albo rozumieją, co młodzi przeżywają – mówi Jarek Szulski, nauczyciel i autor książki „Nauczyciel z Polski”.
– Myśmy żyli w czasach, gdy autorytety były nieosiągalne.
Nie można było na przykład do nich napisać. Dziś mogą napisać do każdego, prezydenta czy gwiazdy popkultury.
Może przeczyta, a może nawet odpowie? Z drugiej strony nie pamiętam, żebyśmy debatowali w liceum ze swoimi rodzicami i dorosłymi o sensie życia. Szukaliśmy tego w książkach albo rozmawiając z przyjaciółmi nad Wisłą z piwem w ręku. A skoro młodzież ma ten najgorszy i najlepszy podręcznik, jakim jest internet, jako źródło informacji, to z niego korzysta.

Zdaniem dr. Marcina Sińczucha, socjologa z Instytutu Stosowanych Nauk Społecznych UW, w dzisiejszych czasach młodzież sięga raczej po wzory osobowe, a nie po autorytety, bo figura autorytetu po prostu się wyczerpała.
– Ale czy powinniśmy z tego powodu bić na alarm? To nie oznacza przecież, że czekają nas kryzysy. Wszystko się toczy normalnie, normy i wartości są przekazywane z pokolenia na pokolenie. Cywilizacja ma się dobrze, a nawet lepiej
– mówi socjolog.

Wzajemna wymiana dóbr


Trzynastoletnia Julka z Sopotu przed spotkaniem z Teamem X2 (to najpopularniejszy w Polsce format influencerski w stylu „Big Brothera”), które odbyło się zimą w gdańskim klubie B90, nie spała całą noc. Dla swojej imienniczki przyniosła pluszowego misia Pandkę. Julka jest żugajką, czyli oficjalną fanką Julii Żugaj. To bijąca rekordy popularności młoda influencerka, która ma już milion obserwujących na Instagramie. Julia wie o niej wszystko – że ma dwa psy, Lilkę i Bajkę, i że teraz ze swoim chłopakiem szuka mieszkania w Warszawie. Zaczynała z siostrą na Musical.ly i już w 2018 r. miała 100 tys. obserwujących. Potem stała się zawodową influencerką, zrobiła tournée po centrach handlowych. A w listopadzie 2020 r. dołączyła do drugiej edycji Teamu X2, wchodząc tym samym na influencerski Olimp.

Julka ma wszystko, co podpowie jej Julia. Paletę cieniEmber za 59,99 zł, na którą wysępiła pieniądze od babci.Perfumy TEAM X Ember za 69 zł, reklamowane jako kom-pozycja zapachowa inspirowana stylem Julii Żugaj. Dziękinim może się „otulić gorącem południowego słońca niczymfutrem w neonowym odcieniu oranżu”. No i ma żugajki, ko-leżanki fanki, z którymi regularnie spotykają się na forach,robią zdjęcia, śpiewają piosenki i po prostu są. To wzajemnawymiana dóbr. Gdy Julka klika w konto Julii, ta za każdyklik dostaje pieniądze.Największym źródłem dochodów influencerów z mediów społecznościowych są jednak nie zasięgi, ale współpracaz markami, gdzie zarobki przy pojedynczej akcji wahają się od barteru do nawet 250 tys. zł. Szacuje się, że jedna re-alizacja z influencerem może przynieść aż 300 proc. zwrotu
z inwestycji albo 3,5 razy bardziej zaangażować odbiorców niż „zwykła” kampania internetowa. Pieniędzy na rynku
jest coraz więcej, bo dziś w niejednej branży 90 proc. budżetów reklamowych i marketingowych idzie już nie na reklamy w TV czy prasowe, ale na youtuberów, instagramerów, blogerów i tiktokerów.


Influencerzy to bardzo różnorodne plemię. W ciekawych badaniach przyjrzała im się Agencja Territory Influence
wraz z Uniwersytetem Macromedi. Zbadano 46 tys. twórców internetowych ze Stanów Zjednoczonych oraz Europy
(Francji, Hiszpanii, Włoch, Wielkiej Brytanii i Polski) i postanowiono ich na nowo skategoryzować.
Na samym dole piramidy są nanoinfluencerzy (do 1 tys. obserwujących). To zaangażowani konsumenci. Cenią sobie
dzielenie się opiniami offline i online ze swoimi znajomymi i bliskimi. Następnie są mikroinfluencerzy (od 1 tys. do
100 tys. obserwujących), którzy mają możliwość generowania płatnego zasięgu. Za nimi plasują się makroinfluence-
rzy, czyli profesjonalni twórcy; tworząc wysokiej jakości treści, pozyskali publiczność liczącą ponad 100 tys. obser-
wujących. Na samym szczycie piramidy znajdują się influencerzy gwiazdy, czyli największe sławy internetu, telewizji lub osoby znane z innych mediów.


„Większość profesjonalnych influencerów to racjonaliści. Oznacza to, że motywują ich głównie pieniądze. Nie
dlatego, że nie są pasjonatami swojej działalności w mediach społecznościowych, ale dlatego, że uczynili z niej
pracę. Często jest to ich główne źródło utrzymania” – piszą twórcy badania. Są też modele, którzy uwielbiają być
w centrum uwagi. Reprezentują kategorię modową oraz lifestyle’ową. Ich kanały społecznościowe są pełne publikacji promujących ich wizerunek. Dla 67 proc. z nich jest to prawdziwa pasja. Są też eksperci, bardzo dobrze zorientowani w dziedzinie, na temat której tworzą treści, światozmieniacze oraz gawędziarze. Zdarzają się także zwyczajne „słupy reklamowe”, a także ci, którzy odnajdują się w kategorii „pato”. Jest ich w sieci całkiem sporo. Badania fundacji Dajemy Dzieciom Siłę (2019 r.) pokazują, że patotreści ogląda co trzeci nastoletni internauta. Głównie po to, by
być „na bieżąco”.


Ilona, mama 13-letniej Oliwii, dostaje szału za każdym razem, gdy złapie swoją córkę na oglądaniu Freak Fight Fame
MMA. Celebrytki i celebryci naparzają się tam w ringu bokserskim, dostając po kilka milionów za każdą walkę, a wcześniej obrzucają się błotem. – To jakaś schizofreniczna rzeczywistość, w której chodzę z moją córką do Zachęty, płacę za naukę gry na pianinie i lekcje hiszpańskiego, a ona ogląda na komórce walkę Marty Linkiewicz „Linkimaster”, która zasłynęła tym, że z koleżanką weszły do autokaru amerykańskich raperów z Rae Sremmurd, a ci je „zajebiście wyruchali” – mówi zdenerwowana Ilona. „Linkimaster” ma na Instagramie 1,3 mln fanów. Jak przekonuje Oliwia, przeszła totalną metamorfozę i teraz jest naprawdę spoko, a nawet fit, więc nie rozumie, o co właściwie mamie chodzi.

Kto kupił, ten król


Rozbieżności między dorosłymi a młodzieżą w postrzeganiu świata online i offline jest coraz więcej. Zwłaszcza tam,
gdzie chodzi o zarabianie pieniędzy. Współczesne nastolatki coraz częściej czują się bardziej przygotowane do współczesności niż ich rodzice i nauczyciele. Regularnie przecież obserwują, że ci, którzy mieli być autorytetami, nie rozumieją otaczającego ich świata, nie umieją łączyć technologii z pracą i zarabianiem pieniędzy, co dla pokoleń Z i Alfa jest intuicyjnie proste.
– Racja, ale pamiętajmy, że tego typu bariera poznawcza towarzyszy rodzicom od zawsze – uspokaja dr Marcin
Sińczuch. – Gdy w latach 30. ubiegłego wieku młody człowiek chciał zostać aktorem, rodzice odwodzili go od tego, mówiąc: a co to niby za zawód? Teraz tak samo mówimy, słysząc o youtuberach.


Olek ma 16 lat i od dwóch handluje na „dropsach i risejlach”. Na tyle dobrze, że nie musi brać pieniędzy od rodziców, a jeszcze mu starcza na dobre ubrania i jedzenie na mieście. Za- rabia na tym, że internet zmienił streetwear z dość hermetycznego hobby w wielomilionowy biznes. O co w tym chodzi? Aby kupić taniej i sprzedać drożej. Przykład – kultowy model Jordan 1 Retro High Off-White Chicago w limitowanych edycjach kosztował ok. 200 dolarów. Nie można go było kupić w sklepie, ale na specjalnych apkach, gdzie dostęp odbywa się na zasadzie losowania. Kto kupił, ten król, bo dziś ten model w odsprzedaży kosztuje od… 86 tys. zł.
– Wiem, na co jest hype, mam swoje kanały i zarabiam – mówi Olek. Rodzice nie mają nic przeciwko, ale nie końca
rozumieją, o co w tym chodzi.

Przyjaciele z sieci


Ale nie odsądzajmy internetu i influencerów od czci i wiary. Dzięki nim nasze dzieci na przykład… dbają o zęby
i noszą chętnie aparaty korekcyjne. Na TikToku filmiki pokazujące różne zabiegi korygujące uśmiech mają już
ponad 3 mld odsłon. Kiedy amerykańska supergwiazda TikToka (139 mln obserwujących) Charli D’Amelio pokazała swoją metamorfozę dzięki modnemu niewidzialnemu aparatowi ortodontycznemu, jej filmik wyświetlono blisko
7,4 mln razy. Dziś szacuje się, że dokładnie ten sam aparat nosi ok. 7 mln osób.
Jednak nie tylko o wygląd tu chodzi, ale też o psyche. To właśnie w sieci, w gąszczu treści dobieranych przez algorytmy, nasze dzieci znajdują to, czego nie dajemy im w realu.
Na przykład wsparcia w poszukiwaniach tożsamości seksualnej. Choć żyjmy w kraju, który uważany jest za najgorszego homofoba w Unii Europejskiej, dzięki internetowi z roku na rok rośnie liczba coming outów. W młodej generacji (w wieku od 14 do 29 lat) poziom wyboru nieheteroseksualnej orientacji czy transpłciowości i ujawnienia takiej postawy charakteryzuje prawie 10 proc. młodej populacji (a w całości społeczeństwa szacunki mówią o 5 proc.).


Bronia, lat 16, uczennica warszawskiego liceum, na razie stąpa po grząskim gruncie tego, kim jest. Pomalowane na czarno paznokcie i lekki tusz do rzęs jeszcze przechodzą w dość lewicowej szkole, ale przestrzeni na rozmowę
z rodzicami, że woli neutralne zaimki (they/them), na razie nie ma. Ale od czego jest TikTok – platforma uważana
za najbardziej przyjazną dla młodych niebinarnych ludzi. Według analizy przeprowadzonej przez Daily Mail filmy
umieszczone w aplikacji TikTok z hasz- tagiem #Trans zostały obejrzane na świecie ponad 26 mld razy!
Jarek Szulski: – Szukają w sieci potwierdzenia, że wszystko jest z nimi w porządku. Kiedy mają kłopoty ze swoją tożsamością seksualną, szukają takich osób w sieci i stwierdzają: kurczę nie jestem sam, jest nas więcej. Nie jestem dziwna, dziwny, mogę sobie z tym poradzić i uzyskać jakieś wsparcie.


Sieć daje naszym dzieciom także poczucie bycia ważnym. I kochanym. Aż 67 proc. nastolatków uważa, że gdyby nie mogły rozmawiać ze znajomymi za pośrednictwem rozmaitych mediów, czułyby się odizolowane od społeczeństwa.
Najdłuższe badanie w historii, prowadzone od ponad 75 lat na Harvardzie, wykazało, że tym, co najbardziej wpływa na nasze poczucie szczęścia, są właśnie relacje z innymi. A internet daje młodym ludziom to, co najważniejsze – bycie częścią jakiejś społeczności. Stąd subkultury i skrupulatne budowanie kręgu znajomych w mediach społecznościowych.
„Oksytocyna, hormon miłości, wydziela się tak samo mocno, gdy głaszczemy psa, przytulamy babcię albo czy-
tamy wiadomość, z której dowiadujemy się, jak bardzo nas ktoś lubi” – piszą Zyta Czechowska i Mikołaj Marcela
w książce „Jak nie zgubić dziecka w sieci?”.


Mierzi mnie ten świat


Nie brakuje jednak głosów, że internetowy świat młodzieży i realny – nasz, dorosłych – będą się coraz bardziej oddalać. Także dlatego, że pokolenie młodych jest coraz bardziej zmęczone nieudolnością starszych.
Międzynarodowa agencja PR Havas Group na początku 2021 r. opublikowała globalny raport „Future of Aging”.
Przepytano do niego ponad 12 tys. respondentów z 28 państw, a kluczowym zagadnieniem były właśnie różnice
międzypokoleniowe. Młodzi mówią w nim, że zarzucają dorosłym, iż pozwolili na coraz poważniejszy kryzys klimatyczny, w imię ochrony starszych przed pandemią poświęcili globalny wzrost ekonomiczny i stabilność finansową przyszłych pokoleń. Rozgoryczenie światem realnym narasta. W listopadzie 2020 r. 64 proc. Polek i Polaków w wieku 18-29 lat deklarowało, że wołałoby żyć i pracować poza Polską (badania Ipsos dla portalu OKO.
press). A 40 proc. nastolatków z powodu zmian klimatu nie chce mieć dzieci.
– Aby ukształtowało się nowe pokolenie, potrzebne jest jakieś ważne wspólne doświadczenie. Młodzi mówią:
wy mieliście „Solidarność”, reformy Balcerowicza, wejście do Unii. A my nie mamy nic. Świat jest jak galareta, nie
ma się przeciw czemu buntować – mówi dr Marcin Sińczuch.
Jarek Szulski zwraca jednak uwagę, że nie jest tak, że dziś młodzi dorosłych w ogóle nie potrzebują, bo wszystko
mają w necie. – Nie trzeba być autorytetem, żeby być kimś ważnym dla młodych ludzi. Moje doświadczenia jako nauczyciela pokazują, że spójny, empatyczny dorosły daje im poczucie bezpieczeństwa. Na tym polega rola dzisiejszych dorosłych, żeby budować bezpieczną relację, do której można się odwołać. Żeby po prostu było do kogo zadzwonić.

Tekst: Iwona Dominik

źródło: Psychologia dla rodzicow 3/2022

#arkusze #autyzm #BożeNarodzenie #ciekawostki #czytanie #edukacja #ekologia #emocje #empatia #integracja #jesień #kolorowanie #kolory #kreatywność #lato #lekcja #logiczne #logopedia #matematyka #mindfulness #mózg #parenting #percepcja #przedszkole #przyroda #psychologia #rewalidacja #rozwój #scenariusz #scenariusze #sensoryka #szkoła #terapia #toksyczni #uwaga #uważność #wiosna #WWRD #zabawa #zabawy #zajęcia #zajęciaspecjalistyczne #zwierzęta #ćwiczenia #żłobek

Polecam wordpress.com

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: